Ads 468x60px

niedziela, 29 stycznia 2017

Cztery lata Innej Perspektywy

Powinnam zacząć od wyświechtanego zdania, że cztery lata temu nie spodziewałam się, iż doczekam tej chwili. To prawda, ale w tym roku towarzyszy mi jeszcze jedna myśl. Cieszę się, iż rocznica bloga przypada dwa dni po moich urodzinach. Mogę, więc spokojnie przejść obok faktu, że dwa dni temu stuknęła mi trzydziestka i skupić się na wspominaniu ostatnich 365 dni na blogu. A naprawdę jest, co wspominać. Mogłoby się wydawać, że jestem jedną z tych osób, które żyją, gdzieś na uboczu. Piszę bloga po części dla przyjemności, a po części dla realizacji pasji. Chyba mój specjalista od SEO (gdybym takiego posiadała) chodziły wiecznie niezadowolony, bo blogerka książkowa, czytająca kilkanaście pozycji rocznie? To żadna blogerka! Niemniej to, co zdarzyło się przez ostatnie dwanaście miesięcy, jeśli chodzi o moją działalność blogową, zdaje się temu wszystkiemu przeczyć. Stąd wniosek, że życie, nawet to wirtualne, za nic ma sobie statystyki.

O autorach

Muszę przyznać, że ostatni rok obfitował w dobre lektury. Objęłam patronatem książkę „Podpalę wasze serca!” Marcina Brzostowskiego, z czego bardzo się cieszę. Autor po raz kolejny pozytywnie mnie zaskoczył tym, z jakim dystansem kreśli swoje mikropowieści. Zostałam również ambasadorką, pochodzącego z moich okolic, poety i dramaturga Konrada Sikory. To dość szczególna współpraca ze względu na fakt, że twórca porusza się w nurcie literatury chrześcijańskiej, co wiąże się z pewną niszowością. Dotykanie tak ważnej kwestii jak aspekt wiary jest dla mnie wyzwaniem, które wymaga sporej dozy delikatności, ale równocześnie niesie za sobą sporą dozę satysfakcji.
Nietrudno dostrzec, iż ten rok stał pod znakiem współpracy z twórcami. Bardzo miło zaskoczył mnie „Jeden z możliwych światów” Marcina Doleckiego. Gdy sięgałam po tę publikację, nie spodziewałam się, że będzie to dla mnie jedna z najlepszych książek 2015 roku. Wspominałam o dwóch powieściach Łukasza Kotwickiego, który pomimo tego, że wciąż szuka swojej drogi, potrafi (z lepszym bądź gorszym skutkiem) zaintrygować czytelników swoimi historiami. Poznałam „Drugie życie Leny” Elżbiety Ceglarek i choć ta historia ma swoje plusy i minusy to na zawsze zapamiętam współpracę z autorką, która bardzo przeżywała każdą uwagę i starała się wyciągnąć wnioski z każdej wskazówki. Dla takich momentów warto pisać.
Dziękuję wszystkim autorom, którzy ofiarowali mi swoje książki. To wielki zaszczyt mieć okazję poznawać efekty waszej wytężonej pracy.

O książkach i nagrodach

To był rok, który okazał się jednym z najlepszych, jeżeli chodzi o aspekt literacki.  Spora w tym zasługa Dyskusyjnego Klubu Książki i pozycji, które trafiły do mnie z przypadku. Jeśli nie uczestniczycie w projekcie to musicie wiedzieć, że jego istotą jest wspólne czytanie. Wiąże się to z tym, że macie ograniczony wpływ na to, co w danym miesiącu czytacie w ramach programu. Dobry koordynator grupy DKK-owej zna ją jednak na tyle, że potrafi dobrać, takie książki, aby większość osób nie czuła się rozczarowana. Tak odkryłam dwie autorki, które trafiły do grona moich ulubionych. Pierwszą z nich jest pani Roma Ligocka. W przypadku tej pisarki potrzebny był mi tylko impuls, żebym sięgnęła po jej twórczość. Przez długi czas bałam się uczuć i emocji ukrytych między kartkami. Choć w Dyskusyjnych Klubach nie ma przymusu czytania, to jednak, gdy dostałam w swoje dłonie „Dobre dziecko”, wiedziałam, że powinnam rozpocząć od „Dziewczynki w czerwonym płaszczyku”. Nie żałuję.
Drugą autorką, której dokonania w tym roku stały się dla mnie ważne jest Anna Janko. Zaczęło się od znakomitych szkiców biograficznych „Boscy i nieznośni”, jednak największe wrażenie zrobiła na mnie „Mała zagłada”, którą przeczytałam kilka godzin przed wyjątkowym spotkaniem autorskim.
Anna Janko
Skoro mówimy już o prozie Anny Janko, to muszę przyznać, że jej książka „Boscy i nieznośni. Niezwykłe biografie” przyniosła mi szczęście, ponieważ to jej recenzja została nagrodzona przez Instytut Książki. Ku mojemu ogromnemu zdziwieniu nie było to jedyne wyróżnienie, które otrzymałam. Zostałam również doceniona za tekst o magicznych „Przepiórkach w płatkach róży”, które przeczytałam co prawda w grudniu 2015 roku, ale zostały nagrodzona w kolejnym roku kalendarzowym. W takich chwilach czuję się szczęśliwa, ale równocześnie nie mam pojęcia, co sprawia, że moje teksty są zauważane. Prawdę powiedziawszy, zawsze po napisaniu i opublikowaniu notki mam nieodparte wrażenie, iż o czymś zapomniałam.
Powracając jednak do aspektu bloga, to przejrzałam statystyki i doznałam pewnego szoku, gdy stwierdziłam, że największą popularnością w ubiegłym roku cieszyły się wzmianki o nieco mniej popularnych pozycjach wydawniczych. To bardzo miła dla mnie wiadomość, gdyż uwielbiam polecać wam nieco mniej znane książki, ukryte wśród bibliotecznych półek. Oczywiście czasem zazdroszczę stosów nowości, piętrzących się na regałach innych blogerów, ale w gruncie rzeczy uwielbiam swoją niezależność.  To miejsce w końcu utożsamia troszkę mnie samą, czyli osobę, która podąża nieco mniej utartą ścieżką. A jaka to ścieżka? O tym wspomniałam nieco przy okazji Classics Book Tag. Oczywiście zdarza mi się recenzować świeżynki dla portalu Z kamerą wśród książek, ale to tylko lekka odskocznia od tego, co pochłania mnie najbardziej.

Gdy los stawia przed Tobą nowe wyzwania, zamknij oczy i zaryzykuj!

Ostatnie miesiące były dla mnie pełne niespodzianek. Spotkania autorskie (w tym jedno współprowadzone przez totalny przypadek), XXVI Międzynarodowa Galicyjska Jesień Literacka, Festiwal Pięknej Książki, pierwszy poważny wywiad przeprowadzony z Katarzyną Węglicką… Wiem, że dla większości z was to tylko drobiazgi, bo przecież macie na swoim koncie dużo większe osiągnięcia. Dla mnie jednak każde spotkanie w większym gronie, bądź nowa sytuacja jest nie lada wyzwaniem, gdyż na co dzień jestem dość skryta.

Od lewej: Jan Dydusiak i Andrzej Żmuda
W tym roku udzieliłam jednak dwóch wywiadów. Pierwszy z nich ukazał się na blogu Izy Florek i dotyczył moich pasji, inspiracji i nastawienia do życia. Drugi ukazał się u Górowianki. To właśnie rozmowa z Anią była jednym z największych wyzwań tego roku ze względu na to, że musiałam się zmierzyć z pewnymi aspektami mojej prywatności, którymi zazwyczaj pozostawiam wyłącznie dla siebie. Pomyślałam jednak. Iż jeżeli moje doświadczenie może być dla kogoś przydatne, to warto o tym opowiedzieć. Może jestem nieco naiwna, ale wierzę, że czasem jedno małe zdanie może dodać nadziei, bądź skłonić do wspierania innych.

Nie tylko literatura

Oprócz notek stricte literackich mogliście poznać kolejne odsłony serii Notatka z historii. Powoli dochodzę do momentu, kiedy będę mogła opowiedzieć wam o kolejnym reportażu z antologii Mariusza Szczygła. By mogło to jednak nastąpić, muszę najpierw dokończyć serię Polacy w USA, która jest niejako przygotowaniem do nakreślenia tła w artykule Teodora Tomasza Jeża. Na chwile obecną nie mam bladego pojęcia, ile zajmie mi podróż w głąb polsko-amerykańskiej historii, ale muszę przyznać, że sprawia mi ona sporą ilość radości i satysfakcji, choć czasem dotarcie do wartościowych źródeł jest niezwykle trudne.
W tym roku zadebiutowała również seria Muzyka między kartkami o piosenkach, o których wspominają autorzy w swoich książkach. Tak jak wspominałam, w pierwszym wpisie z tej serii nie będą one zbyt częste, choć tak się akurat składa, iż aktualnie czytam powieść, gdzie można odnaleźć dość sporo nawiązań muzycznych.
Jak zwykle na blogu było też nieco o pomocy innym. Zaczęliśmy od zbiórki na rzecz dzieci z łódzkiego domu dziecka, a skończyliśmy kilkoma słowami o Szlachetnej Paczce.

Kilka słów o tych, którzy mnie inspirują

Wszyscy, którzy mnie znają, wiedzą, że w moim życiu ważna jest inspiracja. Fascynuje mnie wszystko: obraz, dźwięk, jedno zdanie z czytanej właśnie książki. Jednak najważniejsi są i zawsze będą dla mnie ludzie, których spotykam zarówno realnie, jak również wirtualnie. Tutaj powinna nastąpić lista blogerów, którzy przez te cztery lata, zawsze byli dla mnie wsparciem, ale przede wszystkim wzorem do naśladowania. Nie wymienię kochani was wszystkich z nazwiska, bo boję się, że kogoś pominę. Część z was śmiało mogę nazwać przyjaciółmi, bo nie raz pocieszaliście mnie w trudnych chwilach. Tak naprawdę jesteście i zawsze będziecie częścią miejsca, które tworzę, bo to z Waszymi tekstami zaczynam dzień.
Można powiedzieć, że teraz mam dużo mniej czasu, by poznawać nowe, wartościowe blogi, jednak muszę przyznać się wam do kilku moich tegorocznych odkryć. Oczywiście, pewnie większość z tych miejsc już znacie, ale ja odkryłam je dopiero w ostatnich miesiącach.

  • Recenzje Agi - na blog Agnieszki trafiłam przypadkiem i wsiąkłam. Czytelniczo połączyła nas miłość do poezji i podobne spojrzenie na literaturę. Nie bez znaczenia jest też fakt, że obie kochamy swoje „małe ojczyzny” i od czasu widać to na naszych blogach.
  • Tanyah czyta – na blog Karoliny trafiłam, dzięki recenzji znalezionej w cotygodniowych polecankach Wielkiego Buka. A czym Tanyah mnie do siebie przekonała? Z pewnością świetnym doborem lektur i bardzo dopracowanymi tekstami, które nie schodzą poniżej pewnego, wysokiego poziomu.
  • Nowaijki – jedno z najlepszych miejsc z recenzjami kryminałów.
  • Inne Lektury – stronę poety, prozaika i krytyka literackiego Grzegorza Tomickiego, cenię przede wszystkim za omawianie reportaży pod zróżnicowanym kątem. Często jest to perspektywa zdecydowanie bardziej rozbudowana niż w „standardowych” recenzjach. Równocześnie nie musicie się obawiać, że czegoś nie zrozumiecie, bo autor ma niesamowitą zdolność do jasnego przekazywania swojego zdania.

Mówiąc o inspiracjach, powinnam wspomnieć o tym, że w tym roku odkryłam kanały YouTube o literaturze. Planuję dla was specjalny wpis na ten temat, gdzie poznacie moje ulubione miejsca w sieci.
Jeszcze moment, a zapomniałabym podziękować największej grupie osób, która mnie inspiruje, czyli wam – moim czytelnikom. Dziękuję za każde wasze odwiedziny, komentarze i polubienia. To dla mnie ogromnie ważne, że znajdujecie czas, by tu zajrzeć.

O tym, co było i o tym, co będzie

No to przyszedł czas na rozliczenia. W aspekcie wyzwań znów poległam na całej linii. W ramach Wielobukowego Wyzwania 2016 przeczytałam 6 książek, a w ramach Wyzwania bibliotecznego 4. Wiem, że to nie jest powód do dumy, ale jak już kiedyś wspominałam, wyzwania mają dla mnie charakter motywacyjny. Dzięki nim odnajduję nowe pozycje. Nawet, gdy ostateczny rezultat jest daleki od planowanego, to jednak liczba plusów, znacznie przewyższa liczbę minusów. W przypadku tegorocznego Uniwersalnego Wielkobukowego Wyzwania Olgi (zwanego też potocznie wyzwaniem geograficznym) już teraz wiem, że mu nie sprostam. Zrobiłam wstępną listę lektur do tego projektu i abym mogła je spełnić w stu procentach, musiałabym czytać dwa razy szybciej niż obecnie. Oczywiście wyżej wymieniona lista może w ciągu roku ulec pewnej korekcie, niemniej nie zamierzam celowo zmieniać tytułów tylko po to, by miały jak najmniej stron. Zresztą część z tych pozycji już czytam, gdyż są elementem mojego osobistego, wyzwania, polegającego na ograniczeniu jednocześnie czytanych książek, których jest aktualnie 10. Idealnym efektem końcowym byłaby liczba 3 (książka recenzencka od ZKWK, pozycja DKK-owa i ebook), ale znając siebie i biorąc pod uwagę, że wciąż spływają do mnie egzemplarze recenzenckie od serwisu Z kamerą wśród książek, jest to raczej plan długofalowy.
Poza tym, ten blog to miejsce pełne pasji, która często wymyka się wszelkim schematom i planom, więc z pewnością pojawią się również teksty, które powstaną z potrzeby chwili. Zresztą wygląda na to, że blogowy rok 2017, będzie przynajmniej tak samo owocny, jak ten, który właśnie minął, Ważne, żeby we wszystkim, co się robi, być przede wszystkim sobą. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zapraszam do komentowania. Czuj się jak u siebie i pisz co myślisz, nie bądź jednak wulgarny/a ani chamski/a. Będę wdzięczna za każdy komentarz.
P.S SPAM będzie bezceremonialnie usuwany. Jeśli chcesz polecić mi jakąś stronę, skorzystaj proszę z zakładki kontakt u góry strony i wypełnij tam odpowiedni formularz.