Ads 468x60px

środa, 22 października 2014

Droga do złota: Rosnące emocje

Arena Kraków widziana z Kopca Kościuszki
(fot. Piotr Gurgul)
Niekorzystny wynik Ligi Światowej sprawił, iż nasi reprezentanci dostali trochę wolnego. Dla części z nich była to doskonała okazja na podleczenie kontuzji. Pozostali pełniej niż do tej pory mogli wejść w cykl treningowy. Antiga postanowił skupić się na poznawaniu meandrów języka polskiego. Prasa ponownie zaczęła się interesować emocjami wewnątrz kadry. Coraz głośniej mówiono o kłopotach komunikacyjnych selekcjonera z Bartoszem Kurkiem. Tego jednak, co wydarzyło się na Memoriale Huberta Jerzego Wagnera chyba nikt się nie spodziewał. Zaskoczeń jednak było zdecydowanie więcej zarówno na parkiecie jak również poza nim.

środa, 8 października 2014

Droga do złota: Trudne wyzwanie

Liga Światowa to coroczna próba sił ekip narodowych, które rywalizują ze sobą w niesamowicie wymagającym cyklu mini turniejów rozsianych po całym globie. Jak szumnie głosi Międzynarodowy Związek Piłki Siatkowej (FIVB) impreza ma nie tylko wywołać emocje wśród kibiców, ale również rozpromować piękny sport, który nadal nie jest tak popularny, jak chociażby piłka nożna. Zwykle te rozgrywki są kulminacyjnym momentem sezonu reprezentacyjnego, niemniej w tym roku dla uczestników to miał być pewien etap przygotowań do Mistrzostw Świata. Polska trafiła do elitarnej grupy A, gdzie miała stoczyć bój z Brazylią, Włochami i Iranem. Po fazie grupowej, rozgrywanej w systemie dwumeczy, gdzie gospodarzami jest każdy z grupowych rywali, najlepsze dwa zespoły z grup A i B, oraz najlepszy team z grup zaplecza elity (grupy C i D) miały pojechać na turniej finałowy.  Do grona wybrańców z urzędu kwalifikowała się również drużyna organizująca Final Six. W tym roku miastem, które miało ugościć najlepszych siatkarzy, była Florencja. Z racji tej decyzji z naszej grupy do dalszej fazy rozgrywek awansowały trzy reprezentacje.

środa, 1 października 2014

Droga do złota: Początki marzenia

Jeszcze nie w pełni ochłonęłam po tym co się wydarzyło. Po tak intensywnych trzech tygodniach z siatkówką, z pewną nutką niepewności i zdziwienia piszę: POLSCY SIATKARZE MISTRZAMI ŚWIATA. W pamięci przewija mi się ostatnie kilka miesięcy, które wcale nie gwarantowało tak oszałamiającego sukcesu. Co więcej, gdyby jakiś czas temu ktoś powiedziałby mi, że nasi zawodnicy będą mieli złote medale, uznałabym go za fantastę i powiedziałabym, że czegoś takiego mógł dokonać tylko Hubert Wagner.

Co dalej?
Podobno nie ma dla sportowca niczego gorszego, niż poczucie porażki i zawiedzionych nadziei, gdy w dodatku gra na własnej ziemi. Sądzę, że Polski Związek Piłki Siatkowej, ubiegając się o organizację Mistrzostw Świata w naszym kraju, miał tego pełną świadomość, niemniej w najgorszych snach nikt nie przeczuwał, iż dwa lata przed startem imprezy docelowej nasza kadra się rozsypie i generalnie nawet eksperci, będą zastanawiać się co dalej. Po nieudanych  Igrzyskach Olimpijskich w Londynie i niefortunnej Lidze Światowej w 2013 roku mówiło się już wprost o zapaści polskiej siatkówki. Tylko co zrobić tak krótki czas przed mistrzostwami? Zatrzymać trenera Anastasiego, który odnosił z naszą kadrą sukcesy? Przypomnijmy, iż włoski szkoleniowiec doprowadził Polaków m.in. do zwycięstwa w Lidze Światowej (2012) oraz brązowego medalu Mistrzostw Europy (2011). Wielu kibiców przez długi czas miało nadzieję, że porażki, choć bardzo bolesne, to tylko wypadek przy pracy. Niemniej cierpliwość władz zaczęła się kończyć. Presja rosła, bo nikt nie mógł myśleć o tym, iż siatkarze nie znajdą się choć w czołowej szóstce polskiego wydarzenia sportowego roku. Zdecydowano się na swoisty skok do basenu bez gwarancji, że jest w nim woda.